PROSZĘ POMÓŻ MI WYGRAĆ BATALIE O ZYCIE ....

Bank Zachodni WBK Odział 1 Kielce: 86 1090 2040 0000 0001 1113 97 44

w tytule wpłaty: KAROLINA DZIENNIAK
Fundacja z Uśmiechem, ul.Mielczarskiego 121/303, Kielce

KONTAKT :

E-MAIL : kalusia22@o2.pl


sobota, 29 grudnia 2012

[ 47 ] NOWE NADZIEJE ....

Święta ...
Zdecydowanie najgorsze w moim życiu ... 
Z jednej strony marzyłam,żeby już się skończyły najlepiej byłoby je przespać, 
a z drugiej prosiłam w duchu żeby trwały wiecznie ...
Nie tak to wszystko miało być... zupełnie nie tak ...
Ale było minęło i czasu już nie cofnę...
Brnę do przodu póki jeszcze mogę ,bo cóż innego mi pozostało ...
Zbliża się Nowy Rok, a z nim nowe nadzieje .... nadzieje na lepsze jutro ...
Ruszyła machina w USA ... ruszyła pełną parą...wszystkie dokumenty wysłane , wszystkie papiery przygotowane ...
Pozostało czekać, jedyna pewna rzecz ostatnio w moim życiu to właśnie ciągłe czekanie...
Czekam na termin w konsulacie odnośnie wizy, przebieram nogami i próbuje sobie to wszystko poukładać w mojej głowie... Jakoś to na pewno będzie ... a jak , to już czas pokaże... 
W moim serduchu tli się na nowo nadzieja przyćmiona strachem ale nie przestaje wierzyć, że szczęśliwej drogi już czas ...


**************************************************************
Obecnie czekam na informację z Fundacji o stanie konta. Ostatnia informacja mówiła , że na moim subkoncie udało się uzbierać 191 953, 88 zł.
W tym 1% za 2011 rok = 98 815,14 zł a reszta to darowizny od Was Kochani.
Dokładna kwota mojego leczenia zostanie oszacowana dopiero po przylocie do Stanów, po zrobieniu wszelkich specjalistycznych badań w Klinice i doborze odpowiedniego leczenia.
Wiadomo, że na pierwszy miesiąc potrzeba około 100 tyś PLN. Kolejne etapy wahają sie od 7 - 15 tyś. dolarów a będzie ich sporo, co dopiero okaże sie na miejscu. Wstępnie szacowano kosztorys na kwotę około 300 tyś PLN. Obecnie ten koszt może być dużo wyższy.
Podane koszty to tylko koszty samego leczenia, bez utrzymania, kwaterunku i innych ...
To wszystko co do tej pory osiągnęłam zawdzięczam WAM !!!
Jeszcze parę miesięcy temu nawet nie marzyłam o tym, że może sie udać.
Dzisiaj na pewno jestem bliżej niż dalej. Cały czas potrzebuje Waszego wsparcia i nie ukrywam tego ,ale wstąpiła we mnie na nowo nadzieja , że w końcu mi się uda !!!!

Jeszcze raz wszystkim bez wyjątku DZIĘKUJĘ !!!!



piątek, 14 grudnia 2012

[46] CZARNA SERIA ...

Nie miałam siły żeby tu wejść i się zebrać w sobie.
Trochę to trwało i jeszcze potrwa , ale muszę się wziąć w garść  ...
Ale chwilowo brak mi sił...
Poniedziałek zapoczątkował czarną serię ...
Wizyta w ZUS- ie podcięła mi po raz pierwszy w tym tygodniu skrzydła...
Już na wejściu " szanowna " Pani Doktor skwitowała moje przybycie, że tutaj jest konflikt interesów, gdyż staram się o zasiłek rehabilitacyjnym, a z moją chorobą powinna odrazu o rentę !!! 
Zatkało mnie !!!
Po prostu mnie zatkało !!! Co ??? !!!
Co ta kobieta do mnie mówi ???!!! Walczę, leczę się, chodzę , egzystuje a ona odbiera mi całą nadzieje. Sama sobie zaprzeczała patrząc na mnie i mówiąc , " to niesamowite jak Pani wygląda , jak Pani się czuje na to na co Pani choruje ".
No właśnie !!! No to hallo !!! Czegoś tutaj nie rozumiem . Skreśliła mnie na wejściu, a sama była w szoku w jakim jestem dobrym stanie ... Więc chyba jestem za głupia i czegoś tutaj nie rozumiem. Wręczając mi orzeczenie lekarskie o całkowitej niezdolności do pracy na 2 lata raczyła mnie poinformować , że mogę się od tego orzeczenia odwołać.
No chyba nie uważała, że tego nie zrobię !!! A już tekst : że na podstawie przeprowadzonych badań stwierdzono stopień naruszenia organizmu ... ale jaki stopień ??? i jakich badań ??? Pani Doktor raczyła mi raptem zmierzyć ciśnienie i na tym TE BADANIA się skończyły...
Ze stali nie jestem , wyszłam stamtąd i patrząc na Tatka czekającego na mnie wybuchłam płaczem ...
Co tu więcej pisać ... Dla Tamtej Pani ja po prostu nie rokuje i jestem chyba chodzącym trupem. Tylko kto jej dał do tego prawo ??? Nikt nie wie co ze mną będzie ... Nikt nie wie co z Nim będzie ... czy wychodząc z domu do niego wróci ...
W ułamku sekundy jedna kobieta odebrała mi całe moje życie... coś co trzymało mnie ostatnio w pionie. Nie zamierzam się w tej kwestii poddać to zrozumiałe. Ale mam ogromny żal w sercu ... niesmak i całkowity brak zrozumienia zaistniałej sytuacji... Żeby nie dać człowiekowi szansy ???
Bo co bo mam nowotwór mózgu ??? To niech mi ktoś odpowie dlaczego z tym samym rozpoznaniem inna dziewczyna w innym mieście dostała świadczenie rehabilitacyjne ???
Gdzie tu sens ??? Gdzie jakakolwiek logika ???
Moi kochani rodzice powiedzieli że damy radę, że najważniejsze jest to żebym wyzdrowiała a zresztą sobie jakoś poradzimy...
No tak ale do tego potrzebne mi są właśnie pieniądze... Zrozumiałabym gdyby po świadczeniu rehabilitacyjnym nie dopuściliby mnie do pracy bo mój stan by się diametralnie pogorszył, wtedy zgodzę się mogę iść na rentę. Ale wykorzystałam szanse !!!
Walka z ZUS-em właśnie się rozpoczęła...
To był dopiero początek złych wieści.
Cały poniedziałek przebuczałam i czułam , że to jeszcze nie koniec...
Nie myliłam się ...
Już sama podróż do Berlina była straszna...
Zamiast 6 godzin jechaliśmy ponad 9... Śnieżyca, na drodze szklanka dojechaliśmy spóźnieni...
Ale poślizg pacjentów zachowany jak zwykle i znowu trzeba było ponad 2 godziny czekać.
W końcu przyszła moja kolej...
Ciężko wstałam z krzesła w poczekalni, nogi ugięły sie pode mną kiedy zasiadłam w gabinecie i czekałam co powie Profesor po odpaleniu płyty...
Co tu więcej mówić... gadzisko nieznacznie, ale jednak trochę sie powiększyło. Progresja jest malutka no ale jednak jest ... Mówiąc prostym językiem zmienił trochę kształt i się nieznacznie wypełnił ...
Byłam tak wyczerpana tymi tymi ostatnimi dniami, że chyba to do mnie jakoś nie dotarło...
Decyzja... Leki przyjmujemy dalej , nie przestajemy,  ale chwilowo zabrakło mi tchu...
Za dużo się ostatnio dzieje, nie jestem w stanie tego ogarnąć...
Nie ... nie poddałam się tyle że na chwilę zabrakło mi mocy...
Musze się zebrać, ale potrzebuje do tego czasu.
Czekam na wieści z Houston...
Czekam na wieści z Indii ... to kolejna alternatywa...
Będę wiedzieć więcej , dam znać...
Cholera nie tak miały wyglądać te nadchodzące święta...
To na razie tyle...




środa, 5 grudnia 2012

[45] REZONANS ...

Cóż jakby nie było dzisiejszy dzień od samego rana stresujący ...
Tak wiem... ze nic nie wiem , że dowiem sie dopiero we wtorek w Berlinie kiedy Profesor odpali płytę i zanurzy się w głąb mojego mózgu,  ale sama świadomość , że dzisiaj znowu jedno z moich "ulubionych" badań spędzała mi sen z powiek.
Rezonans ...
Dzisiaj było jakoś nad wyraz dziwnie. Niesamowicie szybko, ale bardzo wyczerpująco. Leżałam tam w bezruchu, serce waliło jak oszalałe, a po policzku w zwolnionym tempie spływała łza... jedna jedyna łza...
Głośno, strasznie zimno, cholernie nieprzyjemnie ... teraz jestem tak wyczerpana jakbym co najmniej cały dzień harowała w pocie czoła...
Cały czas w myślach przeplatały mi sie obrazy z pierwszego rezonansu... z maja 2011 roku kiedy jeszcze niczego nieświadoma leżałam i w podobnych warunkach miałam badanie. Może to technik radiolog tak na mnie dzisiaj wpłynął, że znowu facet... jakoś mi się to źle skojarzyło. Podczas pierwszego badania tez był mężczyzna. Chociaż ten był przemiłym człowiekiem, pełnym ciepła i zrozumienia.... czysta perfekcja ... ale jakoś tak zakuło w serduchu ... odżyły wspomnienia... 
Chyba przezywam ...
Kurcze , któryż to już raz leżałam w tej tubie ??? Ile razy jeszcze przyjdzie mi w niej leżeć ???
Wiem jedno,  mogę tam leżeć nawet codziennie byle było warto !!!
Nadal podążam w stronę światła !!!


poniedziałek, 3 grudnia 2012

[44] PODĄŻAĆ W STRONĘ ŚWIATŁA ...

Znowu mnie na moment zmroziło...
Wszystko sie jakoś ostatnio kumulowało, piętrzyło. 
Przysłowiową wisienką na torcie okazał sie "tajemniczy" list. 
Hmmm... 
Jak tylko zobaczyłam nadawcę to serce zaczęło mi walić jak szalone... ZUS... wezwanie na Komisję Lekarską !!! W sumie byłam na to przygotowana, niedługo kończy mi sie okres półrocznego L-4, ale jakoś mnie zmroziło. No bo kiedy to minęło ??? Dni pędzą jak oszalałe... 
W przyszły poniedziałek godz 8:50 mam się stawić z dokumentacją medyczną w celu kwalifikacji na świadczenie rehabilitacyjne ...
Dostałam jakiegoś powera, jakiegoś mega kopa !!! Strach jest !!! A i owszem bo nie ma dla mnie nic gorszego niż jakaś tam renta !!! Ja nie to, że muszę ja okropnie chcę wrócić do mojej pracy !!!
I cholera !! Nie po to sie leczę , nie po to walczę, nie po to szukam, żeby to wszystko miało pójść na marne !!! Ta myśl mnie trzyma w pionie , że jeszcze wszystko wróci do normy... Będę z moimi dobrymi ludkami , za którymi tęsknie niemiłosiernie... Będę tonąć w papierach... Wisieć na telefonie... Biegać po całym gmachu w szpilkach, których tyle czasu nie miałam na nogach !!! A leżą w pudłach w moim pokoju nie zabrane i mam nadzieje że na mnie tam czekają !!! No pewnie, że czekają !!!
Mam poczucie , że ten stan który trwa od kilku dni jest chwilowy, ale właśnie z takich chwil najbardziej się cieszę !!! Kiedy mam siłę, kiedy chce mi sie po prostu żyć !!! Chłonę to wszystko !!! Chłonę i podążam w stronę światła !!! Ale nie tego, które przeprowadza na drugą stronę tego ziemskiego, cudownego , ciepłego światła !!!
Boję się , cholernie się boję i ten strach już zawsze będzie obecny w moim życiu, ale spadł śnieg, temperatura za oknem poniżej zera, a ja patrze i mam banana na twarzy... czekałam na to jak dziecko ...
Ida święta... odliczam dni i żądam po prostu żądam, żeby były to najpiękniejsze święta w moim życiu !!! Żeby były to najpiękniejsze święta wszystkich wokoło...

Przyszły tydzień będzie mega nerwowy... Już od samego poniedziałku nie zabraknie emocji... ZUS...
Wtorek 11 grudzień moja wizyta w Berlinie w klinice i bardzo chce wierzyć w to, że to ponowne przełożenie terminu ma jakiś ukryty sens !!!
I w końcu koniec przyszłego tygodnia mam nadzieje, że nadejdą również wyniki Mamuśki. Leży bidna od piątku już po biopsji mammotomicznej... Nie powiem żebym nie była z tego powodu szczęśliwa. Mam ja przez cały dzień dla siebie ... Wiem to egoistyczne ale nic nie poradzę, że sprawia mi to teraz tyle radości...
Najważniejsze, że chociaż u niej mogliśmy pozbyć się tego całego syfu, czymkolwiek nie był... Najważniejsze, że już go nie ma !!!
Dziadziuś jutro wychodzi do domu i to najważniejsze... nie ma to jak w domu,a nie w szpitalu.
A Ja ???
Ja przytyłąm 1,2 kg !!! Nigdy nie sądziłam, że przyrost wagi będzie mnie tak cieszył !!! Więc jak to powiedziała niedawno moja Paulinka nie poddaję sie bo trzeba jakoś pchać ten wózek !!!
Wierzę w cuda !!!
Wierzę w anioły , które usilnie zbieram...
Wierzę w talizmany a z tymi dwoma sie nie rozstaje. Jeden  Św. Peregrine przyleciał do mnie, aż z Los Angeles z Miasta Aniołów .. .drugi to moja osobista podkowa .... one przyniosą mi szczęście !!!
Taka mała rzecz ,a tak cieszy ....