Dlaczego ???
Dlaczego to wszystko się dzieje ???
Nie zdążyłam jeszcze ochłonąć po przylocie, dźwignąć się do pionu i znowu los sobie ze mnie zadrwił...
Serce wali mi jak oszalałe, łzy ciekną po policzku i dalej do mnie nie dociera wiadomość, którą przekazali mi rodzice 5 dni po moim przylocie ...
W zeszłym roku Dziadziuś ...
W tym odeszła moja Babcia ...
I znowu ja po drugiej stronie świata próbująca oswoić się z tą myślą...
Nie potrafię...
Nie dociera to do mnie ...
Nie mogę w to wszystko uwierzyć ...
Ciągle brzmią mi w głowie Jej słowa, które usłyszałam dzień przed wylotem :
" Ja już na tamten świat, ale Ty wnusiu musisz żyć !!!"
Nie chciałam tego słuchać...
Prosiłam żeby mi obiecała,że poczeka na mnie ...
Obiecała ...
Ale nie poczekała ...
A ja wracam do punktu wyjścia i ciągle pytam DLACZEGO to wszystko mnie spotyka ???
Przez miesiąc w domu sklejałam się do kupy ...
Miałam się naładować pozytywną energią... szło bardzo opornie, było ciężko ,ale czas spędzony z rodziną z przyjaciółmi był dla mnie bezcenny...
Dodatkowa informacja tuż przed odlotem o śmierci mojej koleżanki Paulinki ścięła mnie z nóg...
To ona po pierwszym przeszczepie przyjeżdżała do mnie i pocieszała i wspierała w mojej walce.
Potrafiła naładować mnie pozytywną energią, miała w sobie tyle życzliwości i samozaparcia w walce z chorobą. Wspierała, angażowała w pomoc dla mnie innych
I ...
Choroba wróciła i zebrała swoje żniwo...
Dodatkowa informacja tuż przed odlotem o śmierci mojej koleżanki Paulinki ścięła mnie z nóg...
To ona po pierwszym przeszczepie przyjeżdżała do mnie i pocieszała i wspierała w mojej walce.
Potrafiła naładować mnie pozytywną energią, miała w sobie tyle życzliwości i samozaparcia w walce z chorobą. Wspierała, angażowała w pomoc dla mnie innych
I ...
Choroba wróciła i zebrała swoje żniwo...
Teraz gdyby nie moja "houstońska Rodzinka" nie wiem jak dałabym sobie rade...
Żeby tutaj chciał czas tak szybko lecieć jak zleciał w domu ...
Było ciężko, nie tak jak sobie wyobrażałam, nie tak jak planowałam, ale bez względu na wszystko, bez względu na wszelkie przeciwności losu i tak warto było, nawet pomimo tego, iż większość czasu przeleżałam w łóżku !!!
Ironia losu ... 21 styczeń 2014 Dzień Babci i badanie kontrolne w Houston .... Rezonans ...
Jechałam z moimi Dziewczynami zupełnie bez emocji. Ja ciągle myślałam o Babci, której pogrzeb miał się odbyć następnego dnia dokładnie w Dzień Dziadka ...
I jak zwykle nie obyło się bez niespodzianek...
W sumie to już rutyna i nic nie powinno mnie dziwić a jednak zawsze dziwi
i zaskakuje...
i zaskakuje...
Ściągnęłam łańcuszek od Babci i zdążyłam tylko wjechać do maszyny i dziwnym zbiegiem okoliczności coś się zacięło...
Przypadek ???
Leżałam tak bez ruchu pół godziny kiedy nagle wszystko wróciło do normy. Wjechałam ponownie i zaczęło się badanie...
Poszło bez problemu ...
Pojechałyśmy do kliniki i tam oczekiwałam na konsultację z dr Burzyńskim, moim onkologiem i lekarzem prowadzącym.
Na nic nie liczyłam , moja głowa była zaprzątnięta tylko jedną myślą Babcią ...
I kiedy weszła moja Pani Doktor, kiedy wykrzyknęła GRATULACJE w pierwszej chwili nie dotarło do mnie o co chodzi...
Jest 14 % mniej guza !!!
Popłakałam się i rzuciłyśmy się sobie na szyję...
Za chwilę jak zwykle z uśmiechem na twarzy dołączył do Nas dr Burzyński i dr Yi.
Zasiedliśmy przy okrągłym stole i zaczęła się dyskusja.
Obraz guza przemawia obecnie za tym,iż jest on teraz o niskim stopniu złośliwości i wynik PET z Bydgoszczy to potwierdził.
Kiedy przyleciałam tutaj rok temu przed rozpoczęciem leczenia z miesiąca na miesiąc GADZISKO powiększało swoje rozmiary i było bardzo agresywne.
Kiedy rozpoczynałam terapię Jego wymiary sięgały 45 x 35 mm ... obecnie około 32 x 22 mm !!!
Najbardziej pocieszającym faktem w tym wszystkim jest decyzja Doktora o zaprzestaniu przyjmowania przeze mnie najgorszej, piekielnej chemii, która tak dawała mi w kość, a wlewy ograniczyć teraz nie do dwóch, a do jednego razu w miesiącu. Reszta jak na razie pozostaje bez zmian...
Tym razem to ja dostałam od Babci w dniu Jej święta bezcenny prezent a nie odwrotnie ...
Przede mną jeszcze długa droga ale po wielu niepowodzeniach chociaż tutaj świeci dla mnie słońce ...
Doktor Burzyński wraz ze swoją ekipą wywołał na mojej twarzy uśmiech i dał mi nadzieje i dzięki Nim jestem teraz w tym miejscu gdzie jestem ...