PROSZĘ POMÓŻ MI WYGRAĆ BATALIE O ZYCIE ....

Bank Zachodni WBK Odział 1 Kielce: 86 1090 2040 0000 0001 1113 97 44

w tytule wpłaty: KAROLINA DZIENNIAK
Fundacja z Uśmiechem, ul.Mielczarskiego 121/303, Kielce

KONTAKT :

E-MAIL : kalusia22@o2.pl


piątek, 27 maja 2016

[ 116 ] TAKI LOS, TAKI LOS W ŻYCIU NIE JEDEN CIOS ...

Podobno tak...
Mówią, że strach jest czymś dobrym , bo oznacza, że mamy jeszcze coś do stracenia....
Wynika więc z tego, że ja mam bardzo dużo... bo mój strach po prostu mnie przerósł na wszelkie możliwe sposoby...
Chciałabym móc bardziej uczestniczyć chociaż  w tym wirtualnym świecie, bo o realnym to już nawet nie mówię, no ale cóż chcieć można wiele ... a zrobić i osiągnąć niektóre cele jest trudniej... i tu koło się zamyka...
Tak z tym moim glejakiem przepychamy się już 5 lat... Obchodzę własnie tą "rozkoszna " rocznicę...
Co szczęśliwsi obchodzą rocznice ślubów, urodziny swoich dzieci,a ja... no cóż narodziny potwora w moim życiu, który kiedy zaczął kapitulować znalazł sobie kolejny sposób , żeby pokazać kto tu jest górą...
Przebiegły lis...
Niestety z korzyścią dla Niego...
Tak jak już wcześniej wspominałam moje ciało poszalało... można powiedzieć ogłupiało,
a przerwy w terapii to to co gadzisko lubi najbardziej...
Czekał... czekał ...
I się doczekał !!!
Ostatni rezonans już nie był taki optymistyczny jak poprzednie.
Potrząsnęło mną i to ostro, a ja długo się zbieram ostatnimi czasy do kupy...
Moje zmysły są już od tych kilku lat wyczulone i nastawiałam się do tego , że szału nie będzie. Człowiek nie czuje się tak jak powinien, czasami wydaje mi się, że mam już ze 100 lat. Przejdę kawałek i sapie jak opętana, a serce bije 2 metry przede mną.... kiedyś chyba dosłownie mi wyskoczy...
Najlepsze jest to, że jak "nałożę twarz " ( czyt. zarzucę tapetę zwana make up), to istny okaz zdrowia. Sama zerknę w lustro i nie wierzę, że stoję tam ja i mój "rak". Tym się jeszcze pocieszam , że raz na tydzień, dwa daje rade przypudrować nos, pociągnąć rzęsę a i cieniem zarzucić...
Tak bym chciała żeby to szło w parze z tym co w środku...
No , ale do rzeczy... zbierałam się ..... zbierałam, żeby coś naskrobać więc muszę przejść do konkretów.
Guz się unaczynił niestety, jest bardziej aktywny... i dalej się cieszy i jedna wielka impreza
w głowie, gdyż dotychczasowy schemat leczenia nie może być kontynuowany w takiej formie jak dotychczas ze względu na inne organy :( a szczególnie nerki, wiadomo przecież co się wiążę z ich niewydolnością... Próbujemy jeszcze od pewnej chwili z nowym wlewem leku, ale muszę zacząć omijać szeroki łukiem opisy skutków ubocznych, bo spędzają mi sen z powiek. Na szczęście na razie nie jest jeszcze najgorzej, bo na sama myśl kiedy przypomnę sobie czasy tej najgorszej chemii sprzed dwóch lat odrazu mam odruch wymiotny i dostaje skrętu kiszek. Paraliżuje mnie całą bo najchętniej wymazałabym ten okres z pamięci. Ciorało mnie jak.... nie dokończe , bo musiałabym zakląć ...
No i tak...
Doszłam sobie do punktu wyjścia... do momentu, którego bałam sie od dłuższego czasu... który wyłącza mnie z normalnej egzystencji, a sama myśl paraliżuje moje ciało.
No i znowu zaczynam ryczeć bo o tym myslę... Chyba nigdy nie skończe tego posta :(
Wszystko się we mnie trzęsie, strach paraliżuje i ta niemoc...
Wiesz, że jest dla Ciebie ratunek, że masz szanse, tylko na Nia Cię po prostu nie stać...
Juz wczesniej podczas konsultacji padały hasła nowej terapii, ale człowiek o tym nie myslał, bo kwota jest zawrotna i zwala z nóg... Tym bardziej, że dotychczasowy schemat pochłaniał już ogromne koszta, ale przynosił dobre rezultaty....
Więc do końca miałam nadzieję, że się uda...
Do teraz...
Teraz po największym BUM, trochę z rodzina ochłonęliśmy i zaczyna się tlić takie malusieńkie światełko nadziei, że przecież w tym samym punkcie byłam w połowie 2012 roku. Bez pieniędzy, bez perspektyw, nawet nie wyobrażałam sobie, że uda mi się tutaj dotrzeć i zacząć leczenie... Tyle, że tamto było jakoś bardziej realne, a kwota za nowe leczenie 250 tyś dolarów
( przy obecnym kursie dolara) za roczne leczenie powala z nóg i dosłownie blokuje mi oddech.
Zajmie mi jeszcze bardzo dużo czasu zanim przestanę ryczeć i się ogarnę. Chociaż i tak jest już o niebo lepiej niż kilka tygodni temu, kiedy w nocy krzyczałam wniebogłosy przez sen, a Mamuśka nie mogła mnie dobudzić. W momencie kiedy Jej się udało otwierałam oczy zaryczana na potęgę i roztrzęsiona tuliłam się do Niej jak pisklę, które wypadło z gniazda...
Jeśli jakimś cudem uda mi i damy radę uzbierać te pieniądze nowa faza leczenia będzie się wiązała ze wszczepieniem do mojego ciała wejścia na kilkanaście miesięcy, przez które przez 24h/dobę specjalną dwukanałową pompą ambulatoryjną będą podawane mi leki antynowotworowe. Podczas tego protokołu leczenia otrzymałabym dwa eksperymentalne leki, które wykazały się duża skutecznością w leczeniu właśnie takich guzów jak mój.
Kiedy widzisz dziewczynę w swoim wieku z Wielkiej Brytanii, która piec lat temu zakończyła właśnie to leczenie, wyszła za mąż, a teraz na dniach spodziewa się narodzin swojego dziecka,nie potrafisz tego ogarnąć...
Więc łudzę się, że może i mnie to czeka...
Że zdobędę środki na to leczenie...
Że pokonam w końcu tego paskudnego glejaka
Że wyjdę za mąż...
Że doczekam się upragnionego potomstwa...
Że doczekam spokojnej i skromnej starości...
Że...

Zbiórki funduszy na moje leczenie :

https://www.siepomaga.pl/karolina-dzienniak-2

https://www.gofundme.com/227eub3c

Póki czas....póki czas...póki czas...
Nie poukłada Nas
Poszatkuje drogi -kochaj mnie
Taki los, taki los, taki los
W życiu nie jeden cios ...