PROSZĘ POMÓŻ MI WYGRAĆ BATALIE O ZYCIE ....

Bank Zachodni WBK Odział 1 Kielce: 86 1090 2040 0000 0001 1113 97 44

w tytule wpłaty: KAROLINA DZIENNIAK
Fundacja z Uśmiechem, ul.Mielczarskiego 121/303, Kielce

KONTAKT :

E-MAIL : kalusia22@o2.pl


środa, 18 czerwca 2014

[ 95 ] CZEKAM NA KROPKĘ NAD I ....

To był ciężki dzień.
Na szczęście już za mną !!!
Wczesna pobudka i fruuuu...
Jechałam i cały czas myślałam o ostatnim śnie... Śniła mi się Babcia... Pierwszy raz od kiedy odeszła, w końcu Ją zobaczyłam. Jechałam, myślałam, ściskałam w ręku łańcuszek i krzyżyk, który od Niej dostałam ...
jakoś dziwnie spokojna byłam...
Kiedy tak czekałam na swoją kolej Mamuśka wychodziła z siebie, żeby mnie rozbawić. Śpiewała , tańczyła istny show w roli głównej crazy Irena :-)
A kiedy już leżałam gotowa do wsunięcia do mojej ulubionej tuby, przesympatyczny radiolog wetknął mi swojego szczęśliwego pluszowego psiaka pod pachę na czas badania.
Myślałam,że się poryczę , ale nie ze strachu ze wzruszenia...
No i poszło !!!


Podudniło, poszarpało, kontrastu się wlało na szczęście w głowie nie pociemniało :-)
Troszkę mi się przysnęło
A potem oczekiwanie na... kolejny już ( zresztą przestałam już liczyć który to) w moim życiu wyrok ...
I pierwsza wiadomość: objętościowo obraz stabilny, ale... guz ulega dalszej powolnej degradacji od środka. No wiadomo,że po raz kolejny człowiek czeka z językiem na wierzchu jak spragniony psiak czekający na miskę wody,że nic tam nie ma, ale nie tym razem...
Ja nic nie mówię, absolutnie nie marudzę i cieszę się z tego co mam !!! I wdzięczna jestem Bogu i całemu światu,że jestem w tym, a nie innym punkcie.
Niech się rozpuszcza gnida piekielna, bo ja nie mam zamiaru odpuścić.
A, że doktor Burzyński to twardy przeciwnik dla gadziska dokłada mu od dzisiaj kolejną porcyjkę dodatkowych leków, co by przyspieszyć dalszy rozpad i dokopać padlinie !!!
I kolejna wspaniała wiadomość 10 lipca startuje, a 11 ląduje chwilowo w Polsce. Home ... sweet home...
I na chwilę obecną tam będę kontynuowała leczenie. Chwile odpoczynku i kolejna wycieczka do Bydgoszczy.. PET SCAN... analiza wyników i planowany powrót do Houston na 9 października, o ile w międzyczasie nie zaskoczy mnie nic niespodziewanego, co zmusi mnie do wcześniejszego przylotu...
Ale o tym nawet nie myślę ...
Także spinam się !!!
Mobilizuje wszystkie pokłady siły i czas walczyć dalej.
Pozostaje jeszcze wiele do zrobienia, ale zawsze to już bliższa droga niż dalsza, co przepełnia mnie niezmierną radością i wiara na przyszłość.
Może w końcu kiedyś nadejdzie ten czas, że dobije do portu, ale na razie musi mi starczyć fakt,że potrafię sterować tym "statkiem"...
Najważniejsze,że nie nie dryfuje i nie znosi go na nieznane wody...





czwartek, 12 czerwca 2014

[ 94 ] W KOŃCU COŚ DRGNĘŁO !!!

No to się człowiek w końcu doczekał !!!
Bo to, że choroba nauczyła mnie cierpliwości to jedno, ale zmęczenie to druga strona medalu...
Ale w końcu !!! 
W końcu coś drgnęło !!!!
Super !!! Hiper !!! Extra wyniki to to na co od dłuższego czasu czekałam !!!
Jechałam dzisiaj do kliniki totalnie bez emocji, nastawiona raczej na nie, że te moje białe, czerwone, zielone, niebieskie i cholera jedna wie jakie krwinki nie ruszyły swoich leniwych zadków, a wstrętne bakteryjsko nadal sobie biesiaduje...
Ale stało się inaczej ...
Co prawda  dzień dzisiaj dla mnie potwornie męczący...
Samoistna pobudka o 3:15 nad ranem...
Przerzucam się z boku na bok, zamykam oczy, otwieram ... 
Mija pół godziny...
Wyglądam przez okno, cicho wszędzie, ciemno wszędzie i w tle słyszę mruczącą (czyt. podchrapującą :-) ) Mamuśkę :-). A "pomruczeć " to Ona potrafi :)
W końcu coś czując budzi się  i tak od 4 rano gaworzymy już sobie, bo ani Ja , ani Ona zasnąć za żadne skarby nie możemy...
A gdzie tam do 8:00 ...
I kiedy tak o 7:00 oko mi się pomału przymyka, czuje , że sobie odpływam... 
Bum !!!!
Budzik dzwoni !!!
Trzeba wstać
I jak zwykle poranna nerwówka przed wizytą w klinice, ale spoglądam w okno tuż przed wyjściem i myślę co za ulga nie ma słońca...
Pociągam za drzwi wejściowe, otwieram i już mi nie jest tak wesoło... Skwar... totalna duchota ... przerażająca wilgotność ...istna masakra !!!
Siedzimy na ławce przed domem czekamy na Naszego Kierowcę Rajdowce Panią Krysię :-) i co... pociemniało mi w oczach, pokręciło w głowie, nogi z waty i ledwo oddycham bo po prostu nie ma czym ...
Wsiadłam do samochodu i było mi już wszystko obojętne, byle tylko siedzieć w klimatyzowanym i wypić wody.
Półgodzinna podróż do kliniki nawet nie wiem kiedy minęła, docieramy i pomału ...pomału jest lepiej. 
I kiedy przejął mnie mój "osobisty" pielęgniarz Joe w końcu i pomierzył wszystko co było możliwe przyszła kolejna pielęgniarka i dokonała mojego ulubionego rytuału z igłą w roli głównej ...
I kiedy tak czekamy z Mamuśką na moją Panią Doktor mnie po głowie chodzą już tylko myśli , że po porannych zawirowaniach to i tak na pewno wyniki będą kiepskie...
Ale w końcu się moja świeczka zaczęła palić rzewnym ogniem !!!
Wyniki extra !!!
Wszystkie nieprawidłowości wyrównane i pada komenda, że startujemy z ponownym włączeniem leków na tego TYPKA w mojej głowie. Za dużo miał ostatnio swobody, więc nie ma to tamto, trzeba się wziąć ostro do roboty.
Tym bardziej, że już za 6 dni 18 czerwiec... kolejny ciężki dzień... sądny rezonans...
I gdyby tylko dało się wyjść poszłabym dzisiaj z tego wszystkiego na spacer !!! 
No ale można tylko pomarzyć !!!
Teksańskie piekło na to nie pozwala !!!
Ale żeby tylko takie człowiek miał problemy ...
Więc cieszmy się dniem dzisiejszym...






środa, 4 czerwca 2014

[ 93 ] KOLEJNY PASAŻER NA GAPĘ ...

Chciałabym...
Chciałabym móc powiedzieć coś optymistycznego, ale zawsze.... po prostu zawsze, kiedy życie zaczyna nabierać kolorów, następuje wielki bum !!!
Czekałam ... czekałam na kolejne wyniki badań i się doczekałam... tyle, że nie takich jakbym chciała ...
Trzeba było zagłębić się w temacie mojej ostatniej leukocytozy. Białe krwinki poszalały i jakoś nie chciały się opamiętać ...Nie chcą ze mną współgrać...
Tłumaczę...
Proszę...
Krzyczę...
A one i tak robią co chcą ...
I kiedy tak spokojnie czekałam sobie na kolejne wyniki badań, testów, już nie wiem , który to raz dostałam obuchem w twarz ...
I niech mi nikt nie mówi, że można się do tego przyzwyczaić ... nie można !!!
I kiedy tak w tym moim kościstym ciele noszę sobie już trzy lata paskudne gadzisko, tak teraz zagnieździł się w nim kolejny nieproszony pasażer na gapę...
CLOSTRIDIUM DIFFICILE !!!
Nie zapraszałam, nie chciałam, uważałam...
I co z tego???
Życie i tak pisze swój własny scenariusz.
Ta cholerna bakteria zagnieździła się we mnie i i zatruwa moje jelita toksyną.
Tego się raczej nikt nie spodziewał... ale chemia ... cytostatyki zrobiły swoje. 
Nie dość, że dała mi popalić przez wiele miesięcy to teraz nie daje dalej o sobie zapomnieć
 I tak część leków na gada w głowie odstawiona, a włączone zostają antybiotyki...
A ja z pokorą przyjmuje je wszystkie byle tylko pozbyć się tego cholerstwa ... byle nie spowodowała więcej szkód w moim ciele, które i tak już sporo przeszło 
I kiedy zapytałam moją Panią Doktor, czy ta "frania" jest groźna i Ta skinęła twierdząco głową , dodając, że jest paskudna, to już mi się wszystkiego odechciało.
Wczoraj lekki dołek ...
Oczywiście nieustanne buszowanie po internecie, bo jak to bez doktora Google się żyć nie da !!!
Człowiek stary,  a głupi !!!
Szuka i szuka... czyta... i czyta... a potem myśli.... a potem zastanawia się po co i obiecuje, że już nie będzie !!!
Ale gdzie tam !!!
Łapy same chodzą po klawiaturze, a oczka wodzą w poszukiwaniu za kolejna sensacją.
Jednego nieproszonego gościa nie mogłam znieść, no ale dwóch to już lekka przesada.
Najgorszy jest fakt, że leczysz jednego dziada, a drugi sobie swobodnie bez kolejnych dawek leków dycha ...
A tu nie ma chwili do stracenia !!!
Ale jak to mówią " Głową muru nie przebijesz"
Przynajmniej Ja nie potrafię...