PROSZĘ POMÓŻ MI WYGRAĆ BATALIE O ZYCIE ....

Bank Zachodni WBK Odział 1 Kielce: 86 1090 2040 0000 0001 1113 97 44

w tytule wpłaty: KAROLINA DZIENNIAK
Fundacja z Uśmiechem, ul.Mielczarskiego 121/303, Kielce

KONTAKT :

E-MAIL : kalusia22@o2.pl


piątek, 8 kwietnia 2016

[ 115 ] SPADAĆ Z WIATREM JAK LIŚĆ ...

Po chwilowej grudniowej- świątecznej euforii znowu targały mną zmienne nastroje....
To się chyba nigdy nie unormuje..
Jak tu się do tego przyzwyczaić ... żeby to było takie proste...
Po cudownych świętach spędzonych z moja kochana rodzina, trzeba było znowu wracać...
Jest to dla mnie potwornie ciężkie.... Wiem nie powinnam narzekać, dzięki temu, że udało mi się dotrzeć do kliniki w Houston nadal żyje, ale strach........ tęsknota... one  nigdy nie miną...
To nie jest moje miejsce...
Zaległam dosłownie przybita do łózka.... i znowu ciągle jedne i te same pytania, co tam tez się dzieje, co pokaże kolejny rezonans... zobaczymy... to już niedługo...
Przez kolejne dwa miesiące od powrotu do Stanów nastąpiła ponowna ostra walka... Nerkom udało się przez pewien czas mnie rozpieszczać... no ale nie można się było zbyt długo cieszyć...
Po powrocie zatrzymałam się u zaprzyjaźnionej "mojej" rodzinki i przeczekałam najgorszy czas kiedy to odliczałam dni do przylotu Mamuśki !!! Jakie to szczęście , że się udało wszystko jakoś poukładać, żeby mogła tutaj być znowu ze mną...
Stara baba ze mnie, a  nie ma to jak przytulić się do kochanej Mamuśki... czuwa... rozpieszcza... 24 godziny na dobę... I tak walczyła uparcie razem ze mną, ale ta radość nie trwała zbyt długo...




Stało się...
Bunt organizmu na całego... nerki, wątroba wszystko rozłożyło mnie na łopatki.
Zamiast ostrej walki z dziadem nastąpiło znowu zawieszenie broni, z mojej strony na pewno, ale czy ze strony tego potwora w mojej głowie ???? 
To już 1,5 miesiąca kiedy zamiast rozprawiać się z tym potwornym glejakiem ,walczymy ze wszystkich sił z innymi przeciwnościami, a kolejne wyniki badań tylko zaogniają mój strach
i nie wróżą nic dobrego. 
To jak wyglądałam jakiś czas temu to był jakiś horror. Obudziłam się któregoś dnia rano i sama siebie wystraszyłam się w lustrze. Zresztą zdjęcie poniżej mówi samo za siebie... 
Tak to ja...
Mnie samej ciężko w to uwierzyć , ale niestety tak wyglądałam... 


Rany nawet teraz jak patrzę na to zdjęcie, to ciarki przechodzą mi po plecach... 
To straszne kiedy kładziesz się wieczorem do łózka zupełnie w dobrym stanie , a wstajesz rano
i widzisz w lustrze coś takiego...
I to przerażenie w oczach Mamuśki, która ciągle powtarza, że nie jest źle, a Jej oczy mówią zupełnie coś innego.
Moja twarz, mój brzuch, nogi, ręce... dosłownie wszystko było tak napuchnięte, że myślałam, że pęknę. Prawie nie mogłam otworzyć oczu były tak zapuchnięte. 
W ciągu kilku dni przybyłam ponad 6 kg, czułam jak rozciąga mi się w momencie skóra, która była już tak naprężona ,że aż bolała. 
Byłam takim małym King Kongiem.. Pal licho mój wygląd, nie robię przecież i nie będę robić kariery modelki, ale wiedziałam co to oznacza. 
Cóż opuchlizna troszkę zeszła, ale wyglądałam jak wyglądałam, skoro mój onkolog patrząc na mój brzuch z uśmiechem na twarzy zapytał czy przypadkiem nie jestem w ciąży :-) 
Śmiałam się jak głupia, ale szybko uśmiech zszedł mi z twarzy kiedy przyszły wyniki, które dyskwalifikowały mnie z przyjęcia kolejnego wlewu... 
Anemia.... ( wiadomo już było skąd to moje osłabienie i ciągła senność), ostro przekroczone próby watrobowe i ten piekielny białkomocz... 
Wówczas wartość białka w dobowej zbiórce moczu 2400  mg/24 h wydawały się być mega wysokie, ale najgorsze miało dopiero nadejść :( Tydzień później ponad 2800, a dwa tygodnie później wartość wystrzeliła do prawie 6000 mg/24 h.
Nic na to nie wskazywało, żadnej opuchlizny, żadnych objawów, myśleliśmy,że kryzys minął
Szok...
Totalna załamka :(
Rozwaliło mnie na czynniki pierwsze.
Chcę wierzyć , że w końcu się poprawi, chce wierzyć, że to minie, nie mam czasu na takie przepychanki ....
Czas nie jest moim sprzymierzeńcem ...
Co jeszcze musi się stać ???