PROSZĘ POMÓŻ MI WYGRAĆ BATALIE O ZYCIE ....

Bank Zachodni WBK Odział 1 Kielce: 86 1090 2040 0000 0001 1113 97 44

w tytule wpłaty: KAROLINA DZIENNIAK
Fundacja z Uśmiechem, ul.Mielczarskiego 121/303, Kielce

KONTAKT :

E-MAIL : kalusia22@o2.pl


wtorek, 30 grudnia 2014

[ 103 ] NIE LICZĄC DNI MOGĘ TAK TRWAĆ !!!

Na szybko !!!
Bardzo krótko !!!
Zdarzył się mój mały świąteczny cud !!!
Udało się !!! Dotarłam na święta do domu !!!.
I nieważne,że na krótko, że już 19 stycznia muszę zawitać w Stanach spowrotem to jest spełnienie mojego marzenia!!!! 
Święta w rodzinnym gronie !!!
I choć noce bezsenne, a dnie w większości przesypiam jestem szczęśliwa !!! Oprócz zdrowia nie ma dla mnie teraz ważniejszych rzeczy. Czas leci tu tak szybko... dlaczego ???
Rozumiemy się cała moja rodziną bez słów, już nikt nawet nie składa mi życzeń przy łamaniu się opłatkiem... Wystarczy tylko : " Kalusia , Ty wiesz..." Wiem i ja i wiedzą Oni....Nikt nie ma mi za złe kiedy zasypiam przy stole, wszyscy cieszymy się, że jesteśmy razem i to jest najważniejsze, to jest najpiękniejsze.
I mimo tego, żę w Houston czeka na mnie tylu kochających mnie ludzi ze wzajemnością , to ten czas z moja Rodzinką jest dla mnie takim ogromnym darem, że nie sposób tego opisać. 
I chociaż lot był ciężki, 2 przesiadki i 20 godzin w podróży to widok jaki ujrzałam po wyjściu bezcenny... Moi Kochani Rodzice, Bączek, Ciocia, Kuzynostwo i..Szefowa. To było wspaniałe, chociaż byłam całkiem bez sił, to nie ma nic piękniejszego jak wyściskać się z Nimi wszystkimi...
Boże jak mi tu dobrze !!! I chociaż nie udaje mi się zapomnieć co mi jest, że znowu spędzam kolejne Święta z tą mendą, to udało mi się wyciszyć. I dlatego nie licząc dni mogę tak trwać ... i trwać ...
i trwać...
Dzisiaj Sylwester ... ostatni dzień starego roku, ale cieszę się że udało mi się kolejny przeżyć,bo według prognoz niektórych miałam nie dożyć dwóch lat. I muszę niestety pewną Pania doktor w tym miejscu rozczarować bo choć do pokonania gadziska jeszcze daleka droga to cóż nadal żyje !!! Dlatego Kochani, życzę Wam żeby ten nadchodzący był przełomem w życiu każdego z Nas....
A ja ostatni raz w tym roku znowu marudzę i proszę o wsparcie zbiórki, która kończy się dzisiaj.
Dla mnie każda złotówka to bezcenny dar...
http://www.siepomaga.pl/f/zusmiechem/c/715
Mówią, że za pieniądze zdrowia nie kupisz, ale na razie mi się udaje... dzięki Wam bo sama nie dałabym rady...
Dziękuję , że jesteście!!!
Nawet nie wiecie jakie to dla mnie ważne !!!!
Do spisania za rok !!!






czwartek, 11 grudnia 2014

[ 102 ] BLADY STRACH ...

Już nie pamiętam, który to raz zasiadam żeby naskrobać tego posta.
To nie brak czasu, bo co jak co na to to ja nie mogę narzekać .
Ale niemoc... totalna niemoc...
Za każdym razem kiedy staram się coś z siebie wykrztusić, ogromna kluska staje mi w gardle, nieruchomieją palce i zaczynam ryczeć.
Chowam się wtedy pod kołdrą, zaciskam zęby i próbuje się przenieść do innego świata, świata swoich marzeń....
Tylko, że nic z tego nie wychodzi ...
To nie tak... nikogo nie olewam... po prostu paraliżuje mnie strach i nie pozwala na wylanie swoich uczuć...
Dzisiaj po długim czasie udaj mi się zmobilizować wszystkie pokłady siły...
Chcę być silna, nie dla siebie ... dla wszystkich, których mam wokół, dla Was... 
Nawet teraz kiedy staram się jak mogę drżą mi dłonie i czuje uderzenia gorąca...
Chciałoby się stanąć z boku i po prostu na to wszystko popatrzeć nie wiedząc, że to dotyczy mnie, ale rzeczywistość jest niestety inna i nie zapowiada się na razie , żeby było inaczej...
Ostatnio bardzo spanikowałam, wyniki powariowały.
Najpierw nerkom chyba się coś pomyliło i postraszyły białkomoczem , a inne wartości krwi osiągnęły jakieś kosmiczne wartości... Na szczęście w tym tygodniu zaczęły wracać do "ludzkich" norm. Za tydzień kolejny wlew...
Pożyjemy ... zobaczymy ...
Padł blady strach na mnie i potworna panika... Człowiek leczy jednego dziada, a co innego siada... A jak fizycznie źle , to o psychice już nie wspomnę...
Tego nie da się opisać i nikt, po prostu nikt kto tego nie przeżył nie zrozumie...
Nakręcam się tez tematem świąt...
Za każdym razem zastanawiam się czy być może te nie będą tymi ostatnimi ... Dlatego tak ważne jest dla mnie spędzić je z moimi bliskimi.... To jest dla mnie sprawa priorytetowa. Wtulić się w nich wszystkich , wyściskać, po prostu tam być i nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba...
Tym będzie dla mnie magia tych świąt...
To dla mnie prawdziwe szczęście...
Tylko tyle... i aż tyle...
Dostaje od Was tyle wiadomości i te piękne słowa działają na mnie kojąco, ale nie jestem tak jak mnie nazywacie bohaterką. Co ze mnie za bohater ????
Ta walka mnie wykańcza emocjonalnie, wszystko kreci się wokół gada...
Nie, nie poddaje się , ale sił już brakuje.
Cóż  z tego, że otrzymuje komplementy jak dobrze wyglądam, skoro to nie koreluje z tym co
w środku.
Męczą mnie tak okropne sny,że budzę się w środku nocy zlana potem słysząc przez sen swój własny krzyk. Przeokropne uczucie. Powracają obrazy z przeszłości z mojego dawnego życia i czuje się wtedy tak błogo i nagle .... buuuum piękny sen przechodzi w koszmar i wszystko wraca...
Wszystko wywróciło się u mnie do góry nogami... Wszystko...
Ale tak jak mówi moja Ulcia coś się dzieje po coś i wierzę ,że tak właśnie jest...
Temat guza mózgu mnie prześladuje... jest jak rzeka... Przyciągam ostatnio same programy na ten temat i filmy... Nie wiem , czy to przypadek, czy tak własnie ma być... Jest wszechobecny...
Boże jak ja dziękuje za tych wszystkich wspaniałych ludzi, których mam wokół siebie. Tworzą tutaj namiastkę mojej własnej rodziny, troszczą się o mnie, dbają to dla mnie niesamowite.
A kiedy ostatnio siedzieliśmy razem wieczorem i usłyszałam,że jestem częścią Ich rodziny
( rodzinki , u których obecnie mieszkam) poczułam przeogromną fale ciepła przeszywającą moje ciało. Usłyszeć coś takiego od zupełnie obcych osób... bezcenne... Ciągle zadaje sobie to pytanie czym sobie zasłużyłam na dobro , które spotyka mnie od tych wszystkich osób tutaj... Jak to wszystko możliwe... Dzięki temu  możemy się jakoś organizować. Mamuśka pracuje, bo z czegoś trzeba żyć,za wszystko trzeba płacić. Tatko dalej na chorobowym, ale chodzi już o jednej kuli, a mamy nadzieje, że 3 tygodniowa rehabilitacja, którą w końcu po tylu miesiącach dostał pozwoli mu na powrót do pracy bo aż strach pomyśleć co by było dalej....
Sen z powiek spędza mi jeszcze mój Bączek... Ostatnio przeszła zabieg ręki... Padł blady strach bo bóle, drętwienia itd. Na szczęście " nasza rodzinna " neurolog stoi na posterunku i czuwa. Czekamy teraz na rezonans kręgosłupa i głowy do lutego... Mnie się robi niedobrze na samą myśl, ale Bączek to Bączek. Taki mój mały kochany twardziel.
Jak to mówią łeb nabity, ale póki się da trzeba żyć !!!
Dodatkowy problem to ciągle ubywające na leczenie finanse i ciągle pomysły na pozyskiwanie nowych. Nie wstydzę się prosić o pomoc , bo właśnie dzięki dobrym ludziom i ich pomocy jestem tu gdzie jestem i ciągle żyje. 
Dlatego jeśli ktoś, gdzieś chciałby mi pomóc, to z całego serca dziękuje...


I kolejny cios...
Przed chwilą odkryłam na facebook-u,że kolejna dzielna dziewczyna Natalka odeszła...
Nie wierzę !!!
Takie wieści nie uskrzydlają :(
Pozostaje mi tylko nakryć się kołdrą i dać upust swoim emocjom...