PROSZĘ POMÓŻ MI WYGRAĆ BATALIE O ZYCIE ....

Bank Zachodni WBK Odział 1 Kielce: 86 1090 2040 0000 0001 1113 97 44

w tytule wpłaty: KAROLINA DZIENNIAK
Fundacja z Uśmiechem, ul.Mielczarskiego 121/303, Kielce

KONTAKT :

E-MAIL : kalusia22@o2.pl


piątek, 30 sierpnia 2013

[ 81 ] BIEGNĘ W OGIEŃ ... BY MOCNIEJ ŻYĆ !!!

Kończy się dzień, który nazwę dniem z "kluską w gardle".
Już nie pamiętam, aż tak bezsennej nocy ... 
Kiedy człowiek przerzuca się z boku na bok, zmienia pozycje, ciężko oddycha, próbuje zaczerpnąć powietrza a ten cholerny niepokój nie pozwala zatracić się w objęciach Morfeusza...
Jedynym pozytywem mojej bezsenności było pałaszowanie po lodówce i grzanie o 1:30 gołąbka !!!
Co nie umknęło uwadze niektórym domownikom :-)
Ale najważniejsze, że jem ... nie ważne o jakiej porze ...
I kiedy w końcu bladym świtem udało mi się zasnąć zadzwonił budzik, że czas wstawać ...
"Kluska" stanęła w gardle i nawet umycie zębów sprawiało mi nie lada problem ...
Ale jakież miałam inne wyjście ???
Pomimo, iż chemia sprzed kilku dni dała znowu popalić z przyśpieszonym biciem serca podrasowałam twarz , bo nawet w tej cholernej chorobie staram się ze wszystkich sił dobrze wyglądać...
Narzuciłam coś na przysłowiowego garba i wyruszyłyśmy z moją "starszą siostrą" w kierunku kliniki w wiadomym celu... MRI - rezonans...
Tym razem bez Mamuśki ... ale najważniejsze nie sama ... bo samotność w tym całym nieszczęściu, które mnie dotknęło to mój wróg numer dwa... i tego się wystrzegam !!!
W drodze do kliniki mój telefon był czerwony... Mamuśka, Tatko, rodzinka i moi przyjaciele wszyscy telepatycznie łączyli się ze mną i wysyłali pozytywną energię ...
I kiedy dostałam od Tatka zdjęcie z Częstochowy z Jasnej Góry myślałam, że serce rozwali mi klatkę piersiową ...
Sama myśl, że On w tej chwili tam był dodała mi skrzydeł...
Dotarłyśmy ... w oczekiwaniu na kierowcę z kliniki , w której wykonują MRI dostrzegłam Daniela brata Kamila, który z tego samego powodu co ja znalazł się w tym miejscu, do którego ja trafiłam 7 miesięcy temu ...
I wtedy już napięcie sięgnęło zenitu ... już nie mogłam się opanować ... łzy zalały moje polika ... nie były to łzy szczęścia były to łzy przerażenia, żalu , rozpaczy , że kolejny młody człowiek walczy z tym GADZISKIEM !!! I przez moment wróciłam do punktu wyjścia ... DLACZEGO JA ??? DLACZEGO ON ???
Totalny bezsens ... pytanie, które już zawsze pozostanie bez odpowiedzi ... nie warto sobie strzępić języka ...
Cóż było robić ... kierowca podjechał, a ja posłusznym krokiem skazańca podreptałam w wiadomym kierunku ...
Potwornie się dzisiaj denerwowałam... i kiedy tak czekałam na swoją kolej w telewizji w amerykańskich wiadomościach pokazywali skazańca... mordercę, na którym wykonano karę śmierci ... budujące to to nie było ... człowiek ze wszystkich sił walczy o swoje życie.. a inny po prostu w bestialski sposób je komuś odbiera ...
Na szczęście w porę wywołano moje nazwisko... nie miałam czasu na dalsze rozmyślania ...
Wjechałam do tuby i próbowałam odepchnąć złe myśli ... i właśnie wtedy w słuchawkach nałożonych na uszach zabrzmiała piosenka Michaela Jacksona " You are not alone" i poczułam błogie ciepło ... czułam, że naprawdę nie jestem sama ...
Badanie dobiegło końca i nadszedł czas konsultacji w Burzynski Clinic ...
Całkiem zwariowałam ...
Kiedy 4 moich lekarzy z dr Burzyńskim na czele wkroczyli do pokoju przez moment byłam myslami w innym świecie ...
I padły sakramentalne słowa... obraz jest stabilny ...
W pierwszej chwili ogarnęła mnie panika ... ale po chwili zaczęło do mnie docierać, że przecież nie jest gorzej !!!
A to w tej całej walce jest przecież najważniejsze !!! 
Tym bardziej, że sam dr Burzynski stwierdził, że wszystko zmierza we właściwym kierunku ...
No a to przecież nie grypa... za tydzień nie przejdzie... trzeba czasu ... cierpliwości ...
Dlatego biegnę w ogień, by mocniej żyć !!!
A kolejny tym razem PET scan za 8 tygodni pokaże , że to " coś" całkowicie zdechło... mam nadzieję, że w olbrzymich męczarniach ...
A ja nadal kontynuuje dotychczasowy schemat leczenia i zbieram w sobie potężne pokłady energii od wszystkich otaczających mnie w realnym i wirtualnym świecie PRZYJACIÓŁ...
A Ja ... My ... musimy tą wojnę wygrać ...












środa, 28 sierpnia 2013

[ 80 ] BEDZIE TO CO MUSI BYĆ ... ZDARZEŃ NIE PRZYSPIESZY NIC ...



Będzie to co musi być...
U mnie jutro w Polsce już dzisiaj ...
Kolejne badanie... kolejny rezonans ...
Próbuje, calutki dzień próbuje zebrać się do kupy przed kolejnym ważnym sądnym dniem ...
Po takim czasie powinnam już przywyknąć ...
Juz teraz wiem ze 100 % pewnością ...
Nie przywyknę nigdy ...
Ten wszechogarniający strach będzie mi towarzyszył już do końca życia ...
I choćbym nie wiem jak sie starała, choćby nie wiem ilu ludzi wokół próbowało mnie uspokoić , pocieszyć , nie przeskoczę tego...
Zając myśli chociaż na chwilę...
Cały dzień próbuje... i co ??? 
Z marnym skutkiem ... 
Uryczałam sie jak bóbr dzisiaj na Skypie rozmawiając z moimi bliskimi
Chciałabym powiedzieć: " zadzieram kiecę i lecę "
Ale ...
Będzie to, co musi być 
Wsłucham się w pierwotny rytm
Zsynchronizuje z ziemią puls
Zdarzeń nie przyspieszy nic...


środa, 14 sierpnia 2013

[ 79 ] NIEKONCZACA SIE OPOWIESC ...

Duzo sie ostatnio dzialo ...
Ostatni tygodnie zapadna mi na dlugo w pamieci ...
To jest jedna wielka niekonczaca sie opowiesc ...
Mowia  ... co nas nie zabije to nas wzmocni , ale ... 
Nie ma co narzekac trzeba przec do przodu i zaciskac zeby...
Ostatnia chemia przyslowiowo i w sumie w rzeczywistosci zwalila mnie z nog ...
Juz myslalam, ze to sie nigdy nie skonczy ...
Nigdy nie bylam fanka anorektyczek, ale przyszla kryska na Matyska i patrzac w lusterko widzialam doslownie swoj cien ...
Troche zajelo mi zeby dojsc do siebie i za tydzien znowu powtorka z rozrywki ...
Tym razem bez obstawy Mamuski ...
Teraz licze na moje Dobre Anioly i na lut szczescia, ze tym razem bedzie lepiej i nikt nie bedzie mnie musial sciagac z lazienkowej posadzki, kiedy po calej nocy spedzonej nad muszla nie bylam w stanie nawet sie podniesc...
Tucze sie ... tucze ... i ciesze jak dziecko z kazdego przybranego kilograma... nie sadzilam , ze kiedys w swoim zyciu doczekam takiej chwili.... a jednak...
Chemia zrobila swoje , ale z kazdym dniem podnosze sie jak Feniks z popiolu 
I kiedy wydawalo mi sie , ze gorzej juz byc nie moze okazalo sie inaczej...
Nikt nie chcial mnie dodatkowo martwic ... dobijac ...
Ale wyszlo szydlo z worka ...
Jak to mowia nieszczescia chodza parami  i kiedy ja probowalam jakos przetrwac ten okropny czas moj Tatko chcial mi zaoszczedzic kolejnego cierpienia i wszyscy domownicy lacznie z Mamuska ukrywali przede mna,ze mial wypadek w pracy ... 
Malo nam wszystkiego wiec ... Tatko stracil palca ...
Strach pomyslec co moglo sie gorszego stac ...
Na sama mysl wszystko podnosi mi sie w srodku i chyba do tej pory tego wszystkiego nie ogarniam ...
Wiec pytam ile jeszcze ???
Jak dlugo ???
Nikt nie zna odpowiedzi ...
Cos caly czas wisi ewidentnie w powietrzu ...
Mamuska musiala wracac ... minely juz dwa tygodnie kiedy widujemy sie codziennie na Skypie ... a w sumie i tak jakos do konca to do Nas nie dociera.
Zostalam teraz z moja druga Rodzina, z moimi przyjaciolmi ... wiem, ze bez Nich nie zgine...




Ale latwo nie jest
W sumie nikt nie obiecywal, ze bedzie ...
Ale wiem, ze musze, bo w tym wszystkim musi byc jakis cel, misja do spelnienia ...
I dostajac pare dni temu wiadomosc od mojej Szefowej: " Karolciu, zostalam babcia... teraz czekam na Ciebie !!!" zrozumialam, ze na drugim koncu swiata oprocz moich najblizszych sa zupelnie obce mi osoby, dla ktorych moj los nie jest obojetny i utesknieniem czekaja na mnie...
Bo to właśnie czas po­kazu­je Nam, kim dla ko­goś jes­teśmy i ile znaczymy... 
A ja postaram sie zrobic wszystko, doslownie wszystko zeby caly ten koszmar zakonczyl sie sukcesem !!!
Dalej ciagle mam nadzieje, ze mi sie uda ...