PROSZĘ POMÓŻ MI WYGRAĆ BATALIE O ZYCIE ....

Bank Zachodni WBK Odział 1 Kielce: 86 1090 2040 0000 0001 1113 97 44

w tytule wpłaty: KAROLINA DZIENNIAK
Fundacja z Uśmiechem, ul.Mielczarskiego 121/303, Kielce

KONTAKT :

E-MAIL : kalusia22@o2.pl


czwartek, 16 sierpnia 2012

[21] ... DEJA VU... CZYLI POWTÓRKA Z ROZRYWKI ...

Jak to mówią smiech to zdrowie, dlatego dzisiaj nie zamierzam już nic innego robić.
Bo cóż mi pozostało tylko śmiać się z tego co chyba niedługo stanie sie tradycją ;-))
No ewidentnie szpital mnie nie chce !!!! Wypychają drzwiami i oknami ;-)
No jak to inaczej zinterpretować, nie da sie inaczej !!!
Jestemw domu !!!
I nie powiem żebym z tego powodu nie była szczęśliwa !!!
Wszystko zaczęło sie niewinnie... pobudka, szybka toaleta, szybkie śniadanie i 7.30 wyjazd co by po 8:00 zdążyć do przyjęcia...
Już sama kolejka do rejestracji mnie przeraziła... matko człowiek nie zdaje sobie sprawy z ogromu nieszczęść dopóki sam tego nie dozna... To straszne ilu ludzi choruje... młodych... starszych.. nie ma wyjątków.
No i doczekałam sie swojej kolejki, nie powiem nawet zgrabnie to wszytko poszło. Oprócz moich rodziców musiałam upoważnić Hubcia do udzielania mu wszelkich informacji o mnie co by chłopaczyna nie płakał jak
w zeszłym roku, że nic się nie może dowiedzieć ;-) Niech sie wykazuje !!!
I tak grzecznie czekałam pod gabinetem na swoja kolei... ale się nie doczekałam ... Godz. 09.30 zostaje wezwana na badanie krwi na cito... już mi się lampka zaświeciła, że jak to ???  ... po co ??? .... jeszcze mnie nie przyjęli i już męczą... Dalej boję się igieł i chyba już nigdy nie przestanę. Pobieranie krwi nie należy do moich ulubionych... Po pobraniu poczłapałam na oddział i tam w uroczej świetlicy oczekiwałam , aż ktoś mnie zawezwie. Wszystko trochę się przeciągnęło w czasie, ale w końcu po jakiejś godzince udało sie i zostałam poproszona do środka ...  Kiedy tylko usłyszałam od mojej Pani Doktor , że ma dla mnie dobre wiadomości odrazu wiedziałam o co chodzi i poczułam deja vu z zeszłego miesiąca: " przesuwamy Pani termin przyjęcia
o tydzień ". Śmiałam sie jak głupi do sera bo przecież , ze mną nie może być normalnie... zawsze coś ;-) No i żeby tradycji stało się zadość tym razem nie mogło być inaczej... Ale kurcze nie mogę powiedzieć , żebym nie była szczęśliwa... Dodatkowe tym razem 7 dni to dla mnie naprawdę ogrom czasu !!! Nawet teraz jak to pisze to mordka mi się cieszy ;-)) To takie banalne, a dla mnie takie niezwykłe ... jak to powiedział mój Anioł Stróż Nr 1 - szefowa to dobry znak, szpital mnie ewidentnie nie chce !! I całkowicie się z tym zaczynam zgadzać ;-) Ktoś tam z góry wysyła mi sygnały... Moje kruszyny czuwają nade mną... dziwne uczucie, ale takie prawdziwe.
W drodze do Gliwic znowu leciała piosenka Depeche Mode i odrazu pomyślałam o Dorci, to widocznie był znak od Niej :-) Znowu moja A. nie pozwoliła, żebym jutro nie była na mszy miesięcznicy za Nią !!! Wiedziała jak bardzo chciałam tam być ;-)) Przebiegłe są obie i czuwają cały czas blisko mnie !!!

Za tydzień zacznie się jazda... ale to dopiero za tydzień... przecież bezsensem byłoby żebym tam leżała
i patrzyła na to wszystko bezczynnie skoro lekarze z Monachium przylecą do mnie dopiero za tydzień !!!
Dzisiaj " tylko" rezonans i tydzień odpoczynku w ciepłym zaciszu ogniska domowego :-)
Jak to dziwnie brzmi " tylko" rezonans . Półtorej godziny leżenia w bezruchu z dwukrotnym podaniem kontrastu to naprawdę słaba przyjemność, tym bardziej, że wyniki będą również za tydzień.
Leżałam tam... modliłam się.. i odczuwałam jakiś dziwny spokój... próbowałam sobie wyobrażać, że tego " śmiecia" tam nie ma, że się pomału rozpada ,
a w jego miejscu powstaje nowa zdrowa tkanka...
Nie wiem czy zaczynam już z tego wszystkiego wariować, czy staje się to pomału moją obsesją ... Mam nadzieje, że te wszystkie zawiłości poprowadzą mnie do lepszego jutra...
Także po całym dniu , wymęczona, śnięta wróciłam z Baczkiem i Hubciem do domku. Co prawda nie obyło się bez rewelacji żołądkowych i nudności w drodze powrotnej, ale do tego już zdążyłam przywyknąć...
Panikarz jestem boję się ciasnych pomieszczeń, nie znoszę tam leżeć w bezruchu, jeszcze teraz kiedy to cholerstwo mi dokucza w brzuchu... kłuje ... ściska.... no i dodatkowo ten nieszczęsny kontrast, którego po prostu nie znoszę... Krwiak po wenflonie został i jeszcze przez kilka dni będzie mi o tym przypominać. Ale nie ma co narzekać !!!
Było minęło, a jeszcze wiele przede mną ...
Tak czy siak jestem przez chwilę szczęśliwa...


3 komentarze:

  1. Karolinko super wieści ! Cieszę się razem z Tobą, że mozesz w domku jeszcze ten tydzień poleżeć jak Ty to mówisz z pilotem w ręku :)
    Raduj się ile może :)

    Pozdrawiam Cię serdecznie !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. WITAJ KAROLINKO! NO TO FAKTYCZNIE JAKIES DEJA VU ;-).KOCHANA TWOJE ANIOLKI WIEDZA CO ROBIA. FAJNIE ZE MASZ JESZCZE TYDZIEN W DOMCIU. WIEC CIESZ SIE KAZDA CHWILA. BUZIAKI! PS. A TA PIOSENKA TO NA PEWNO NIE PRZYPADEK TYLKO JAKIS ZNAK OD DOCI... OLGA

    OdpowiedzUsuń
  3. Korzystaj z tego "zacisza domowego ogniska" jak najwięcej, jak najintensywniej :*
    I swoją drogą... Strasznie długo męczą Cię tym MR :/

    OdpowiedzUsuń